Zenon Ziaja: Tego efektu programu 500+, który miał chyba wpływać głównie na dzietność, nie zauważyliśmy. Sprzedaż w kraju zwiększyła się zresztą tylko o 5 proc., mniej niż w 2017 r. Natomiast ubiegłoroczny wzrost przychodów to wynik ponad dwukrotnego wzrostu eksportu, którym też zbyt mocno się nie zachwycam.
Dlatego, że był to efekt bardzo dużych zamówień z Chin, które nie były jednak rezultatem budowania naszej marki na tamtym rynku a wynikały z popularnych, nie tylko w Azji, transakcji określanych jako cross border. To często jednorazowe „strzały" przedsiębiorców szukających okazji biznesowych, którzy przerzucają się z towaru na towar. Wiele firm w Polsce, nie tylko kosmetycznych, już to przeżywało. Nie wiem więc, czy za tymi zamówieniami pójdą kolejne a jeśli nawet tak, to ponownie będą tak duże. Dlatego znacznie bardziej interesuje nas budowanie marki za granicą, co zapewnia stabilny wzrost eksportu. Taką sprzedaż zwiększamy w dwucyfrowym tempie i w tym roku jej udział przekroczy 20 proc. przychodów. (...)
Myślę, że największym zagrożeniem jest nadmierna koncentracja, wręcz monopolizacja handlu detalicznego. To może skończyć się katastrofą w wielu branżach, nie tylko w kosmetykach. Jeśli duży detalista zdobywa dominację, to narzuca warunki, które w dłuższym okresie są trudne do wytrzymania. Co prawda i tak w Polsce na razie jest lepiej niż np. w Niemczech. Tam jeśli producent kosmetyków nie dogada się z którymś z trzech dużych detalistów, to zaraz sprzedaż spada mu o 30 proc.
źródło: "Rzeczpospolita", 22 maja 2019, "Na razie nie odczuwamy skutków spowolnienia", Anita Błaszczak