O kwestii unijnych regulacji...
Dr Irena Eris: Jestem euroentuzjastką, ale o pewnych rzeczach trzeba mówić, żeby dojść do rozwiązań optymalnych. Od dłuższego czasu widzimy, zresztą nie tylko ja, ale to powszechne przekonanie wśród przedstawicieli biznesu, że regulacje unijne są coraz bardziej skomplikowane, coraz bardziej finezyjne i co prawda biorą teoretycznie pod uwagę interes konsumenta, tak jak my, ale absolutnie nie liczą się tu producenci. Stąd mierzymy się z przeregulowaniem.
Obawiam się, że Europa zaczyna pozostawać w tyle i nie nadąża za globalnym postępem. W Stanach Zjednoczonych, do których teraz wchodzimy, zmiany nie następują tak szybko. Paradoksalnie w USA musimy wracać do poprzednich receptur, bo te nowe europejskie składniki nie są jeszcze dopuszczone na tym rynku. Co ciekawe, nie zawsze zmiany unijne są racjonalne i czasami następują pod wpływem presji społecznej. Przykładem są parabeny. To substancje konserwujące, bo każdy kosmetyk musi je mieć. Jeżeli ktoś napisze na opakowaniu, że kosmetyk jest bez substancji konserwujących, to znaczy tylko, że używa tych, które jeszcze nie są na liście konserwantów. W przeciwnym razie każdy kosmetyk ulegałby szybkiej destrukcji. Parabeny są powszechnie używane w żywności, są najbardziej bezpieczne, najbardziej przebadane od lat. A ponieważ jakiś znany influencer stwierdził, że parabeny są szkodliwe, klienci zaczęli oczekiwać, aby nie było ich w składzie produktów, uznając, że "ktoś mądry wreszcie powiedział nam prawdę". Niestety, Unia Europejska, często nie kierując się badaniami - zmienia, zmienia i zmienia.
... i trendzie naśladownictwa
Oczywiście w biznesie niekoniecznie trzeba być innowacyjnym, żeby dobrze go prowadzić. Są firmy, które głównie podążają za trendami rynkowymi i produkują coś podobnego. Ja mam inne założenia, robię swoje, mam swoją wizję. Mam czerpać z tego satysfakcję, czyli robię to porządnie, wkładam całą energię i swoją wiedzę i czekam, co nasz odbiorca odpowie i bardzo się cieszę, gdy docenia to, co jest "w środku" danego produktu. Natomiast nie toleruję nieetycznego kopiowania. Naśladownictwo jest jeszcze ok, ale kopiowania po prostu nie znoszę, sama tak nigdy nie robię i mnie to po prostu denerwuje.