Takiej wolności wielu może jej pozazdrościć. Irena Eris spokojnie obchodzi się bez komórki. Czy to nie utrudnia jej kontaktów? Nie pozbawia przyjemności korzystania z social mediów? Oto co powiedziała na ten temat dla Business Insider Polska współwłaścicielka kosmetycznego imperium Dr Irena Eris...
Brak komórki był moją świadomą decyzją. Ale nie taką, że z dnia na dzień zdecydowałam się jej pozbyć. Po prostu nigdy nie zdecydowałam się, by ją kupić. To nie przypadek, lecz mój wybór – wyjaśnia w rozmowie z Business Insider Polska.
Wiem, że jest to dziwne. Uważam, że telefon komórkowy ułatwia życie, ale również komplikuje. Doszłam do wniosku, że nie jest mi do niczego potrzebny. Nie chcę dać się zwariować. Ludzie żyją telefonami, które dziś spełniają już rolę komputerów. A mi zależy, by utrzymywać relacje międzyludzkie, mieć bezpośredni kontakt z bliskimi. To ważne dzisiaj, kiedy na wszystko brakuje nam czasu, a telefon nie zastąpi rozmowy w cztery oczy.
Co zatem, jeśli ktoś naprawdę musi z Ireną Eris niezwłocznie porozmawiać?
Mam telefon stacjonarny w pracy, mam też w domu. Jeśli ktoś kiedykolwiek chciał się ze mną skontaktować, wie, że brak komórki nie jest tu przeszkodą. Mój mąż (Henryk Orfinger – red.) ma komórkę - można więc skontaktować się ze mną także przez niego albo przez moją asystentkę. Wydaje mi się, że do dziś moje podejście sprawdza się. Wiem, że trudno to wyobrazić sobie ludziom, którzy komórki posiadają. Ale jej nie mam i normalnie sobie radzę...
Czy są więc jakiekolwiek sytuacje, kiedy brak komórki jest dla Ireny Eris utrudnieniem? Kończąc ten wątek rozmowy z Business Insider Polska, przyznała, że wyzwaniem bywa zamówienie taksówki na mieście; -)
Można więc strawestować Ericha Fromma, że ucieczka od komórki bywa dziś dla nielicznych ucieczką do wolności...