Na sukces składa się kilka elementów. Jednym z nich jest intuicja. Trzeba się jej słuchać i umieć podejmować trudne decyzje zgodne z tym, co podpowiada. My dzisiaj jesteśmy graczem numer dwa na rynku dermokosmetyków z marką Pharmaceris. Numerem jeden jest Vichy należąca do koncernu L'Oréal. Tak się stało dzięki mojej decyzji. Jakieś dwanaście lat temu powiedziałem, że to musi być marka apteczna z jasną strategią, skierowaną do konkretnego klienta. Dziś wszyscy zachwycają się olbrzymim sukcesem, ale kiedy tę decyzję podejmowałem, była odbierana źle. Zarówno przez pracowników, jak i otoczenie.
Działamy w trzech segmentach. Masowym z Lirene i Under Twenty, farmaceutycznym z Pharmacerisem i premium z Dr Irena Eris. Ten podział okazał się świetny z punktu widzenia stabilności firmy. Bo dzisiaj na rynku masowym warunki dyktują sieci takie jak Rossmann i większość firm oddaje się im w pełni. My na szczęście tylko w 30 procentach. Owszem, z tego powodu mamy wyższe koszty. Chociażby dlatego, że marketing musi operować w różnych markach, a nie w jednej. Ale to daje wieksze poczucie bezpieczeństwa. Jeżeli można zarobić w innych miejscach, to można sobie pozwolić na luksus.