Dirk Rossmann o sile pozytywnej motywacji pracowników

Dirk Rossmann o sile pozytywnej motywacji pracowników

Newsweek: Zdarzyło się panu zawieść czyjeś zaufanie, zrobić coś, czego pan szczególnie dziś żałuje?

Dirk Rossmann, założyciel sieci Rossmann: Muszę odpowiedzieć przewrotnie. Nie przypominam sobie, żebym świadomie kogoś oszukał. Natomiast pamiętam dobrze, jak w latach 90. musieliśmy się zmagać z problemami finansowymi.

Kiedy szef ma możliwości i jest hojny dla pracowników, dużo łatwiej o dobrą atmosferę w firmie.

Wtedy nie mogłem sobie na to pozwolić, więc o wiele trudniej było przekonać do siebie pracowników i poprawić relacje.

Taki szef, że bez kija nie podchodź?

Byłem nerwowy, szybko podnosiłem głos. To był chyba najtrudniejszy moment w mojej karierze.

I w tej podbramkowej sytuacji zabrał pan część pracowników do Disneylandu.

Banki cisnęły, nie mieliśmy zysków, ale postanowiłem zabrać 350 kierowników na wycieczkę. W firmie mówili: „Staremu całkiem już chyba odwaliło”. Ale uważam, że to był dobry ruch. Jeśli chcemy coś naprawić w firmie, trzeba to robić wspólnie z ludźmi. Musiałem im jakoś pokazać, że mi na nich zależy.

Wyjazd motywacyjny?

Potrzebny był wtedy silny sygnał i udało się, bo poczułem zmianę w nastawieniu pracowników. W fabryce samochodów robotnicy mogą chodzić do pracy na taśmie z nosem na kwintę. W handlu pracownicy powinni witać klienta uśmiechem, a nie odstraszać skwaszoną miną.

Czyli to był nie tylko koszt, ale dobra inwestycja?

Tak, choć jak się okazało, droższa, niż sądziłem. Za samoloty, hotele, bilety do Eurodisneylandu zapłaciliśmy 400 tys. marek, ale księgowi uświadomili mi, że była to korzyść dla pracowników, która podlega opodatkowaniu. Ostateczny koszt wyniósł więc ok. 800 tys. marek.

źródło: "Newsweek", listopad 2019, Dariusz Cieślak: "W jego drogeriach wydajemy miliony. Jest jednym z najbogatszych Niemców, ale Dirk Rossmann ma do kapitalizmu sporo zastrzeżeń"
# Cytat tygodnia
 reklama