Efekty dają energię - rozmowa z Arielem Adamskim i Jakubem Marcem, twórcami i właścicielami marki Body Boom

Efekty dają energię - rozmowa z Arielem Adamskim i Jakubem Marcem, twórcami i właścicielami marki Body Boom

Ten biznes mocno pachnie kawą... Zaczął się od stworzenia zupełnie nowego na polskim rynku produktu, jakim był kawowy peeling, ale  sukcesywnie przybywa nowych produktów w nowych kategoriach. Firma rozwija się organicznie na rynku polskim, ale pozytywne wrażenie robi jej dynamika eksportowa. O pomyśle na firmę, markę i jej pozycjonowanie Wirtualne Kosmetyki rozmawiają z właścicielami BodyBoom.


Znaleźli Panowie sobie ciekawą niszę…
Ariel Adamski: Na pewno stanowiącą dla nas wyzwanie… Tworząc dwa lata temu markę BodyBoom żaden z nas nie miał pojęcia o branży kosmetycznej. Jednak zarówno ja, jak i Kuba, należymy do osób odważnych, które nie boją się ryzyka. Dostrzegliśmy potencjał peelingu kawowego, którego w tamtym momencie nie było nie tylko na polskim, ale również na europejskim rynku. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę. Brak doświadczenia w branży mocno utrudnił nam początki – do wszystkiego dochodziliśmy sami. Musieliśmy znaleźć laboratoria, które opracowałyby dla nas odpowiedni skład peelingu i dobrały surowce do jego produkcji, pozyskać odpowiednich dostawców, zaprojektować opakowanie, opracować logistykę. Wymagało to od nas mnóstwa pracy, cierpliwości, wytrwałości i ciągłej nauki – paradoksalnie jednak – brak możliwości odwołania się do wcześniejszych doświadczeń i schematów działań, okazał się zaletą. To, co dla innych byłoby myśleniem „out of the box”, dla nas było normą, dzięki czemu udało nam się stworzyć markę, która od razu wyróżniała się na rynku swoją nieszablonową komunikacją. Pozycja, którą osiągnęliśmy w ciągu tych dwóch lat pokazuje, że podjęte przez nas decyzje dotyczące strategii były słuszne.

Dzień zaczyna Pan od kawy, czy może ma Pan już jej dosyć…?
Jakub Marzec: Zmysłowy aromat i głęboki, intensywny smak małej czarnej potrafi pobudzić każdego o poranku. Jednak moja miłość do porannej kawy daleka jest od obsesji króla pruskiego Fryderyka II, który chwalił się: „Piję nie więcej niż siedem, osiem filiżanek rano i jeden dzban wieczorem”.

Co w ogóle Panów skłoniło do wejścia w rynek kosmetyczny: konkurencyjny i wcale biznesowo nie tak łatwy?
Ariel Adamski: Szukając z Kubą pomysłu na wspólny biznes, nie zastanawialiśmy się nad ograniczeniami poszczególnych branż, bardziej skupiliśmy się na znalezieniu produktu z odpowiednim potencjałem do rozwoju na naszym rynku. Możliwości, jakie dostrzegliśmy w peelingu kawowym skłoniły nas do przeprowadzenia pogłębionego researchu i finalnie do podjęcia decyzji o wprowadzeniu go na polski rynek. Tak jak już wspomniałem, w tamtym czasie branża kosmetyczna była dla nas absolutną nowością, to nas jednak nie powstrzymało (śmiech).  Oczywiście nie należy ona do najłatwiejszych, a konkurencja nie śpi. Tworząc BodyBoom mieliśmy świadomość, że będziemy zarówno kreować od podstaw nową markę, jak i budować świadomość dla zupełnie nowej na polskim rynku kategorii produktów. A to oznacza, że jak każdy lider musimy być gotowi na pojawienie się naśladowców. Od momentu powstania peelingu kawowego BodyBoom, wiele firm postanowiło iść naszym śladem, wprowadzając swoje warianty peelingów.

Niektóre z tych marek już nie istnieją, w działaniach innych dostrzegamy bardzo mocne odniesienia do naszej komunikacji marketingowej, a nawet do formy naszych opakowań.  My dalej robimy swoje, wygrywamy otwartością na nieszablonowe działania, ale przede wszystkim innowacjami i nowymi produktami, które systematycznie wprowadzamy do oferty.

Co w tej chwili jest dla firmy i marki największym wyzwaniem?
Jakub Marzec: Dwa lata temu zaczynaliśmy od jednego, kultowego peelingu kawowego, a następnie poszerzaliśmy portfel produktów o jego nowe wersje zapachowe, balsam, masło antycellulitowe, dwie naturalne maski z glinki do ciała i do twarzy, a także akcesoria. Wzbogacenie asortymentu wpłynęło na percepcję samej marki BodyBoom i na zmianę strategii jej pozycjonowania. Utożsamianie jej jedynie z produktami do pielęgnacji ciała jest już niewystarczające. A to oznacza, że przed nami pełen wyzwań okres budowania i wzmacniania jej pozycji, zarówno w Polsce, jak i na świecie. Uwzględniając konieczność zwiększania rozpoznawalności BodyBoom wprowadzamy aktualnie, wspólnie z naszymi zagranicznymi partnerami handlowymi, nową strategię visual merchandisingu.

Jednolite ekspozytory, dedykowane opakowania, mają zapewnić odpowiedni sposób prezentacji naszej oferty w tradycyjnych punktach sprzedaży, a zarazem wpisać się w rozpoznawalny i unikalny wizerunek marki.

Idąc drogą największych międzynarodowych brandów chcemy zapewnić wysoki standard ekspozycji  – tak, aby produkty BodyBoom prezentowały się w atrakcyjny sposób niezależnie od tego czy leżą na półce w Warszawie, Paryżu, Berlinie, Dubaju czy Tokio. Bez własnej sieci salonów zachowanie spójnych zasad VM nie jest łatwe do osiągnięcia, jednak pierwsze efekty naszej współpracy z dystrybutorami pokazują, że jest to możliwe. 

>>Relacje z odbiorcami trzeba pielęgnować<<

Całkiem ciekawa jest forma Waszej komunikacji z konsumentką. Kiedy wejdzie się na stronę lub przeczyta informację prasową od BodyBoom, to mówi do nas… on… To forma pewnej kokieterii z kobietami, zabawy czy  świadomy wybór, by przemawiał do wyobraźni sam produkt?
Jakub Marzec: Nasz sposób rozmowy z klientkami, fankami i fanami jest starannie przemyślany. Już na etapie tworzenia BodyBoom wiedzieliśmy, że chcemy czegoś innego niż standardowej komunikacji z konsumentem, stosowanej przez inne marki kosmetyczne, stąd narracja w pierwszej osobie, która umożliwia prawdziwy dialog z odbiorcą.

Bezpośrednia komunikacja, prowadzona w luźnym, żartobliwym stylu celowo skraca dystans pomiędzy marką, a jej fanami.

A skoro większość naszych klientów to kobiety, to nie mogło się obyć bez szczypty kokieterii. W komunikacji do panów również jesteśmy bardzo bezpośredni, jednak rozmawiamy jak “facet z facetem”.

Jak ocenia Pan możliwości social mediów w kwestii promocji marki? Co trzeba zrobić, by naprawdę zrobiło się o niej głośno? Chyba jednak jakiś budżet na to trzeba przeznaczyć?
Ariel Adamski: Social media, blogosfera to kanały komunikacji, bez których marka beauty nie może się aktualnie obyć. Póki co żaden inny kanał nie daje takich możliwości interakcji z odbiorcą, angażowania i skupiania fanów, użytkowników wokół brandu. W przypadku BodyBoom, już na etapie powstawania marki i tworzenia strategii komunikacji przyjęliśmy, że social media, a w szczególności Facebook i Instagram, odegrają kluczową rolę w naszych działaniach. Po części wynikało to z faktu, że rozpoczynaliśmy jako sklep online, prowadząc sprzedaż jedynie w Internecie, co skłaniało nas do komunikacji w sieci. Oczywiście pewne działania wymagają budżetu – nikt kto myśli na poważnie o dotarciu do fanów na FB czy IG, nie może bazować jedynie na zasięgu organicznym.

Jednak prawdziwa siła nie tkwi w budżecie, ale w dokładnym poznaniu swojego odbiorcy, jego zainteresowań oraz dostosowaniu do niego swojej komunikacji.

Ważny jest również sposób, forma rozmowy z fanami. Jeżeli tworzymy atrakcyjne treści, które inni udostępniają dalej, zwiększymy zasięg naszych postów. Co więcej, komunikat trafiając do znajomych naszych fanów może przyciągnąć ich uwagę i skłonić ich by zaangażowali się w życie naszej marki. Pamiętajmy również o tym, że relacje z odbiorcami trzeba pielęgnować, doceniać ich zaangażowanie w życie marki. Jeżeli fani poświęcają swój czas by podzielić się z nami jakąś ważną dla nich chwilą, wydarzeniem, w którym nasz brand również ma swój udział – pokażmy, że to zauważamy, korzystajmy z treści generowanych na Instagramie czy FB przez samych użytkowników. Czy to się sprawdza? BodyBoom jest tego najlepszym przykładem. Świadczy o tym zarówno społeczność fanów mocno zaangażowanych w działania marki, jak i fakt, że już dwukrotnie uczestniczyliśmy, na zaproszenie Facebooka, w organizowanej przez nich konferencji "BOOST YOUR BIZNES" - jako prelegenci i przykład firmy świetnie działającej i radzącej sobie w social media.

Macie jakoś zwizualizowaną docelową klientkę/klienta? Kim ona/on jest?
Jakub Marzec: W przypadku BodyBoom trudno mówić o jednej personie. Pewnie cechy są jednak wspólne dla naszych użytkowniczek i użytkowników, niezależnie od tego czy jest 35 letnią singielką, mieszkającą w wielkim mieście, robiącą karierę w korporacji, czy 45 letnią matką prowadzącą bloga i mieszkającą gdzieś na krańcach Polski. Mniej istotna jest demografia, bardziej wartości jakie wyznają i ich oczekiwania wobec kosmetyków, świadomość wyborów zakupowych. To użytkowniczki, a od niedawna również użytkownicy, którzy zwracają uwagę na formułę kosmetyku, cenią produkty naturalne i jakość składników. To klienci, którzy chcą chwilę z peelingiem zamienić na prawdziwy rytuał pielęgnacji i nie chodzi tutaj o czas jaki poświęcamy na zabieg, ale o odczucia jakie temu towarzyszą i efekt „po”. Jeśli więc lubisz, gdy Twoje ciało jest idealnie gładkie, a skóra cudownie rozpromieniona, jeżeli chcesz poczuć się wypoczęta, a przy tym chcesz mieć pewność, że kosmetyk, którego używasz jest naturalny i nie był testowany na zwierzętach – BodyBoom jest właśnie dla Ciebie.

>>Większe zasięgi sprzedażowe<<

Działacie eksportowo. Jakie wrażenia po tym dwóch latach pracy w tym obszarze?
Ariel Adamski: Zaczynaliśmy jako sklep internetowy, skupiając się jedynie na polskim rynku. Jednak już pół roku po rozpoczęciu działalności zaczęliśmy szukać nowych kanałów sprzedaży poza Polską. Bezpośrednim bodźcem, który wpłynął na podjęcie decyzji o szybkiej ekspansji było pojawienie się w naszym e-sklepie licznych zamówień z zagranicy. Skoro jest popyt, to czemu z tego nie skorzystać?

Wszystko nabrało rozpędu po największych targach kosmetycznych na świecie we Włoszech, w których braliśmy udział, gdzie nasze peelingi wzbudziły ogromne zainteresowanie, a nawiązane kontakty przyniosły konkretne efekty w postaci nowych kontrahentów.

Jednak nie ograniczamy się jedynie do spotkań targowych w Europie  – byliśmy zarówno na Cosmoprof North Americana, największej imprezie kosmetycznej w Ameryce Północnej, jak i na Cosmoprof Asia w Hong Kongu. Nowych dystrybutorów szukaliśmy także na Beauty World Middle East, największej imprezie branży w regionie Bliskiego Wschodu. Każda obecność na międzynarodowych imprezach branżowych to okazja do zaprezentowania naszych produktów i szansa na nawiązanie kolejnych kontaktów. Po dwóch latach istnienia BodyBoom, nasze produkty można znaleźć m.in. we Francji w sieciach Marionnaud  i Monoprix, Belgii w sieci salonów Di Beauty & Care, w Czechach i Słowacji (Rossmann i DM), Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Arabii Saudyjskiej w sieci Whites, Kuwejcie, w Finlandii, Rosji, Korei, Japonii, Izraelu, Islandii, a także w Chinach. A pod koniec roku udało nam się nawiązać współpracę i wejść z ofertą BodyBoom do sieci H&M w Szwecji i Norwegii, co uwzględniając ich bardzo restrykcyjne wymogi dotyczące kosmetyków, jest dla nas tym większym sukcesem.

Jakie nowości w ofercie planujecie na  2018?
Ariel Adamski: Pojawi się aż siedem nowych kosmetyków z zupełnie innej kategorii niż nasze dotychczasowe produkty. Uchylając rąbka tajemnicy – jednym z nich będzie peeling dla kobiet w ciąży. Sądząc po wstępnym zainteresowaniu ze strony naszych dystrybutorów, będzie to prawdziwy hit kosmetyczny. Pomysłów na kolejne nowości na pewno nam nie zabraknie!

Skąd czerpie Pan energię do działania?
Jakub Marzec: Jeśli zakładasz firmę, budujesz ją od zera i pomimo przeciwności, naturalnych dla każdej działającej na rynku młodej firmy, uzyskujesz efekty, realizujesz kolejne założone przez siebie cele, to Cię to nakręca. Chcesz działać dalej, sprawdzić, co jeszcze możesz osiągnąć, jakie jeszcze bariery, przeszkody, jesteś w stanie pokonać. Póki co na nas to działa! (śmiech)

To na koniec: gdyby stanął przed Panem poważny inwestor, gotów odkupić firmę, a przynajmniej pakiet większościowy, co Pan na to?
Jakub Marzec: Tak istotne dla dalszego rozwoju firmy decyzje wymagają dokładnego przeanalizowania i na pewno muszą być podjęta wspólnie z Arielem. Będziemy się jednak nad takim rozwiązaniem zastanawiać dopiero wtedy, gdy pojawi się konkretna propozycja, póki co nie ma sensu teoretyzować „co by było gdyby”. Mamy wyznaczone konkretne cele i zadania krótkookresowe i na nich się skupiamy.
Jakub Marzec i Ariel Adamski

Rozmawiała Lidia Lewandowska, WirtualneKosmetyki.pl

# Wywiady i opinie
 reklama