Pełnym zachwytem okazały się dla mnie marki związane z pielęgnacją ciała, spa i wellness, który ostatnio dla mnie, w czasach pandemii oznacza także wellbeing. Sole do kąpieli Yestetics, Marie Brocart czy Melli Care są luksusem, który powinien być obowiązkowym polskim towarem eksportowym na świecie. Sól do kąpieli Yestetics z płatkami róż i złocistym brokatem, o obłędnym zapachu pomarańczy i wanilii zamienia się w przepiękny wieczorny rytuał relaksacyjny. Peeling Marie Brocart czy suchy olejek z brokatem do ciała, konkurować mogą z najbardziej selektywnymi produktami pielęgnacyjnymi z górnej półki. Skóra jest po nich gładka, jedwabista, pachnąca i przepięknie mieni się dzięki zawartości błyszczących drobinek. A sól i peeling do kąpieli Melli Care z płatkami peonii genialnie zmiękcza skórę i sprawia, że kąpiel staje się bajkowa. Warto leżąc w wannie zapalić też świecę gruszkowo-imbirową Melli Care. W jej oparach i w płatkach peonii czuję się jak w spa.
Zachwyciły mnie też peelingi Lovish. Jak i same opakowania tych kosmetyków. Re-fill, z ekologicznych komponentów. Sól Zen Lavender jest zjawiskowa, produkt wygląda i pachnie jak z najbardziej luksusowego spa.
Zakochałam się w szamponach i maskach Biovax L’Biotica, ale przyznaję, że stało się to zanim rozpoczęła się edycja konkursu, bo testowałam je na swoim blogu. Rewelacja do włosów i znów – produkt konkurencyjny dla tych zagranicznych.
Z marek pielęgnacyjnych jestem zachwycona BasicLab. Każdy z produktów jest tak wysmakowany składem i działaniem, że spokojnie mógłby kosztować dwa razy tyle i cieszyć się popularnością. Wspaniałe, skuteczne, bez zbędnych dodatków. Polskie The Ordinary.
Yoskine, zwłaszcza ampułki Imperial moim zdaniem zasługują na miano kultowych. Wygładzają zmarszczki i napinają skórę jak botoks. Niesamowity produkt, którym powinniśmy się chwalić. A z pewnością nagrodzić.
Z marek zagranicznych najbardziej zachwyciła mnie Ole Henriksen i Antipodes (akurat obie z perfumerii Sephora). Banana Face Primer to według mnie hit hitów. Krem rozświetlający, który jednocześnie jest serum. Można go dodawać i pod podkład i mieszać razem z nim, a nawet aplikować na same szczyty kości policzkowych. Rozświetla skórę tuszując wszelkie nierówności w kolorycie. A krem Antipodes z miodem manuka łagodzi wszelkie podrażnienia, odżywia, napina, a przy tym nie przeciąża skóry. Zachwyca mnie także maska na noc Soin Anti-stress Eisenberg. Łagodzi zaczerwienienia, ratuje skórę po peelingach dermatologicznych. Wspaniała. Genialne jest też serum z witaminą C Jan Marini.
Z makijażu najbardziej zaskoczyła mnie szminka Bourjois Rouge Velvet Ink. Napigmentowana jak najlepsze pomadki profesjonalne, z trwałością kilkugodzinną. W pięknych kolorach. Moja naj. Spodobały mi się też produkty Feerie Celeste. I nie wiem czy to bardziej nie jest zachwyt bajeczną oprawą niż ich działaniem?
Zapachy Love’n’Hate to moje tegoroczne odkrycie. Nietuzinkowe, niszowe, wyjątkowo piękne. Świetny koncept unisex - nie mają płci jak najlepsze perfumy z niszowych perfumerii.
W tym roku zgłosiło się też znacznie więcej marek produkujących kosmetyki dla mężczyzn. Zew for men jest świetny. Bardzo spodobała nam się też marka Monolit. I ze względu na oprawę i zapachy i działanie dedykowane męskiej skórze.
Dzieciaki pokochały kule do kąpieli marki Full Mellow (piękne kolory wody, radość z musującej kąpieli, super zapachy, a zero podrażnień skóry) oraz całą linię Farmona Herbal Care dla dzieci. Szampon, który nie szczypie w oczy – po ponad 9 latach prób i błędów okazuje się, że istnieje. W dodatku pięknie pachnie, nie uczula moich małych atopików i ma kolorowe opakowanie ze zwierzakami.
Doskonałe okazały się kapsułki do prania Eco Mill, co dla mnie i mojej rodziny alergików uzależnionych od Jelp było dużym zaskoczeniem! Wspaniała jest linia BeSymbio #myjemy roślinami. Wygląda pięknie, pachnie super i świetnie czyści dom, a przy tym jest eko.
Oczywiście kilka rzeczy też mnie zezłościło. Wysyłanie przez niektóre firmy 15-20 produktów w iluś wersjach zapachowych: a to z truskawką, a to z maliną czy wanilią. Nie podoba mi się, że marki nie potrafią same wyselekcjonować tego, co naprawdę najbardziej zasługuje na uwagę. Kolejną kwestią na „nie” jest też ślepe uleganie trendom. Bakuchiol powtarzał się w tym roku jak refren. Zbyt często było wręcz zbyt podobnie. W przyszłym roku takim top składnikiem może okazać się niacynamid, bo już coś się święci;)
Ale patrząc na rzeczy zachwycające, w kontrze do tych denerwujących, zdecydowanie przeważają te pierwsze. Masa produktów mnie zaskoczyła w bardzo pozytywny sposób. Powstają piękne, ekologiczne opakowania, bardzo przyjemne dla skóry kosmetyki, genialne składy i formulacje, fajne założenia, nowoczesny sposób myślenia (re-fille, recykling, less waste).
To czysta przyjemność być jurorką takiego plebiscytu i móc wygłaszać swoje opinie. I właściwie mogłabym nie kończyć opisu rzeczy, które mi się podobały, ale te wymienione najbardziej chwyciły mnie w tym roku za serce.