Zwycięzcą w kategorii Spectacular Growth Company została firma N Cosmetics i jej nowy brand Catch a Tiger, który świetnie zaskoczył rynkowo. O strategii, pomysłach i planach na przyszłość rozmawiamy z współwłaścicielem firmy – Krzysztofem Domalewskim.
Każda z naszych obecnych i przyszłych marek ma pewne wyróżniki, które ją osadzają w określonej grupie docelowej. Stworzenie większej liczby marek pozwala wykorzystać przestrzeń większej części rynku. Ponadto kosmetyki dla cer młodych, z problemami trądzikowymi były traktowane przez inne marki zazwyczaj po macoszemu – często tę rolę spełniała jakaś linia, ale mało było nowoczesnych marek kierowanych do tej grupy odbiorców. Czuliśmy, że ta nisza może być bardzo dochodowa przy odpowiednim pozycjonowaniu.
Chcieliśmy stworzyć markę do kanału nowoczesnego, a ten kanał ma olbrzymi udział w sprzedaży do GenZ czy Alf. Do tego do niedawna kosmetyki ze standardowej oferty beauty w największej sieci w Polsce były porozdzielane po różnych półkach, ale te celowane do młodych osób były prezentowane na jednej półce, obok siebie – a to już jest dużą przewagą dla nowych marek, stawiających dopiero na budowanie rozpoznawalności. Dodając jedno do drugiego zdecydowaliśmy o kształcie tej marki.
Marka CATCH A TIGER jest o czymś – o akceptacji wyzwań w pielęgnacji trudnej cery, o braku drogi na skróty, o małych krokach, ale w dobrym kierunku – dopiero z tego wynikają produkty, które delikatnie, ale dzień po dniu poprawiają stan skóry. Czasem jest także o dystansie do siebie – nie bez przyczyny jedną z najbardziej viralowych rolek była ta prima aprilisowa o kremie na kocie łapki. Mówiąc zaś językiem czysto rynkowym – CAT to rewelacyjna jakościowo marka za bardzo przystępne pieniądze, co wynika z budżetowych rodzajów opakowań i dużej skali.
Bardzo dobrze odczytaliśmy potrzebę rynkową – w ciągu 6 tygodni od premiery odezwały się do nas trzy duże sieci z prośbą o ofertę, w tym ta największa. Wylądowaliśmy na półkach w drogeriach Rossmann już po pół roku od premiery, co jest rewelacyjnym wynikiem. Może nie mamy bardzo szerokiego porfolio, ale za to sell-out istniejących produktów jest więcej niż zadowalający, co napędza współpracę z kanałem nowoczesnym i zapewnia szybki, stabilny wzrost.
Oczywiście że pomogła. Wprowadzanie własnych marek to niesamowita przygoda, jednak warto robić to z głową – zacząć od strategii i docelowo sprawić, by była jak najlepiej dopasowana do oczekiwań wybranych kanałów dystrybucji. Bez ciężkiej pracy analitycznej, insightów konsumenckich i wiedzy o rynku nie sposób tego dokonać. Warto jednak zaznaczyć, że każda z naszych marek jest prowadzona osobno – chociaż współdzielą zasoby, to jednak mają inne managerki i inną strategię.
Nasze socjale może nie mają dziesiątków tysięcy obserwujących, ale charakteryzują się niespotykanie wysokim procentem zaangażowania. One żyją, a przez to spajają społeczność, która wytworzyła się wokół „tygrysa”, jak wewnętrznie nazywamy tę markę. Lubimy wchodzić w dyskusję i edukować, czego przykładem była zeszłoroczna rocznicowa akcja pod hasłem „Akceptuj pielęgnację i pielęgnuj akceptację”. To nasz sposób na wartościowy, angażujący przekaz.
Zdecydowanie serum we współpracy z Albicją prowadzącą profil „W krainie składów”. Niesamowita współpraca na poziomie ludzkim, produktowym, marketingowym i wyniku sprzedażowego. Nie oznacza to jednak, że zaraz wszystkie nasze produkty będą we współpracy z influencerkami, choć akurat z Albicją liczymy na stworzenie paru kolejnych, znakomitych kosmetyków.
Przyszły rok to oczywiście premiery (choć w rozsądnej liczbie), do tego debiut w dwóch kolejnych kategoriach produktowych oraz ogłoszenie dużej współpracy na rynku e-commerce. Szczegółów jeszcze teraz nie zdradzimy, choć nie możemy się doczekać, by napisać dalszą część tej historii.