Unilever mówi nie fake-influencerom

Unilever mówi nie fake-influencerom

Popularność w sieci rzeczywiście się opłaca – wiedzą o tym osoby zaangażowane w Instagram czy Snapczat, które zarabiają często naprawdę duże pieniądze na promowaniu rozmaitych produktów na swoich kontach.

Pokusa zdobywania pieniędzy poprzez wrzucenie zdjęcia z reklamowanym produktem jest duża. Dziś firmy współpracują głównie z osobami, które wykazują dużą liczbę followersów. Taka sytuacja wzmaga nieetyczne praktyki. Organiczne zdobywanie obserwujących jest żmudne, a często też mało efektywne, o co oskarża się algorytmy internetowe. Wielu postanawia zatem pójść drogą na skróty. Proceder kupowania obserwujących więc kwitnie.

Doładowanie konta

Dotyczy to zarówno tzw. influencerów, czyli liderów opinii w sieci, ale też kont firmowych poszczególnych marek. Followersów kupuje się na aukcjach czy farmach fanów, by obserwujących szybko i znacząco przybyło. Tylko, że za ilością rzadko kiedy idzie jakość.

Często są to konta z bardzo biednych regionów, najczęściej puste (obserwują wiele kont, sami nic nie publikują). Czyli stworzone do tego, by nabijać ilościowo liczbę obserwujących komuś, kto decyduje się za to zapłacić.

Teoretycznie można to w prosty sposób sprawdzić, w praktyce często agencje marketingowe tego nie robią, zlecając kampanię influencerom z największą ilością obserwujących, choć wielu z nich to typowe martwe dusze.

Coś, co było pierwotną siłą Internetu, czyli autentyczność i szczerość, coraz bardziej się wypacza.

Unilever postanowił z takimi praktykami zawalczyć. Czy inne firmy pójdą tym śladem?

Unilever ogłosił właśnie nową politykę marketingową w celu zwalczania nieuczciwych metod w social mediach. Kosmetyczny gigant obiecał, że nie będzie współpracować z influencerami, którzy kupują obserwujące je osoby. Poza tym deklaruje, że jego marki nigdy nie kupią followersów.

Keith Weed, dyrektor ds. marketingu Unilever, powiedział:

Wierzymy, że influencerzy są ważnym narzędziem dotarcia do konsumentów i rozwijania naszych marek. Dodał jednak, że ich moc powinna pochodzić z autentycznych i rzeczywistych więzów z fanami, a pewne praktyki, takie jak kupowanie followersów, podważa te relacje.

W opinii przedstawicieli Unilevera, by poprawić tę patologiczną w gruncie rzeczy sytuację, w której rzeczywiście ciekawe osoby i kreatywnie prowadzone konta, przegrywają z ilościowo pompowanymi „fake-influencerami” jest trojaka. Na pewno zaangażować powinny się bardziej same platformy społecznościowe, które pomogłyby reklamodawcom w dostarczaniu wiarygodnych danych o sile oddziaływania poszczególnych influencerów. Konieczne jest oczyszczenie środowiska influencerów z osób stosujących nieetyczne praktyki, a także propagowanie idei uczciwego zdobywania obserwujących zamiast ich hurtowego zakupu.
 
- Musimy podjąć natychmiastowe działania, aby odbudować zaufanie, zanim zniknie ono na zawsze – mówi ostro Wood.

Czy to się uda? Na pewno dużo zależy teraz od samych zleceniodawców, by kryterium ilościowe przestało dominować nad jakościowym.

Dla zobrazowania, jak bardzo można manipulować prawdą w sieci, agencja marketingowa Mediakix stworzyła fałszowy profil Amandy Smith. Amanda z doładowanym kontem mogła zarabiać w krótkim czasie od jej debiutu w Instagramie naprawdę niezłe stawki. Wiele agencji nie zajęło się tym, by sprawdzić, kto naprawdę odwiedza jej profil;-)

Dla Wirtualnych Kosmetyków komentuje Marta Wrzosek, www.sauria80world.pl

Jako blogerka z 7-letnim stażem jestem zniesmaczona sytuacją, którą możemy obserwować przez ostatnie lata. Słowo pisane, rzetelność i wiarygodność straciły sens w obliczu ładnych obrazków i sztucznych lajków.

Jesteśmy wzrokowcami, lubimy otaczać się pięknem, ale nie dostrzegamy tego co najważniejsze, nie widzimy także pustych kont i kupionych followersów. Marki ślepo w to wchodzą, wręcz wymuszają na nas takie działania. Trwa wyścig szczurów, a my wszyscy dajemy się w tę pułapkę złapać.

Rynek kosmetyczny rządzi się swoimi prawami, jednak nie wszystko jestem złotem co się świeci...

Niegdyś sądziłam, że dla każdego znajdzie się miejsce w tym beuaty świecie, teraz środowisko Influnecerów gra pierwsze skrzypce. Mam nieodparte wrażenie, że wiele kont na Instagramie jest do siebie podobnych - te same twarze zlewają się w jedno. Nie stoi za tym żaden przekaz, wartości i prawda. Wybory marek są często nietrafione. Jak możemy utożsamiać młodą osobę z kosmetykami dla dwa razy starszej grupy wiekowej?! Takie przykłady można mnożyć. Nie chodzi o to, aby patrzeć wszystkim na ręce, ale iść właściwą drogą i postępować według pewnych norm, ogólnego dobra.

Każde konto możemy w łatwy sposób sprawdzić - nie potrzebujemy do tego specjalnych narzędzi… Obserwujący z odległych stron świata to już istna plaga! Wszystko to za kilka złotych, w kilka minut, po najmniejszej linii oporu. Jak zawrócić to błędne koło? Nie bądźmy obojętni, mówmy o tym głośno, nie przyzwalajmy na sztuczne działania.

Mamy wybór: kogo obserwujemy, kogo „lubimy”, kogo zapraszamy do współpracy, wszak według mądrego przysłowia „z kim przystajemy, takimi się stajemy”.

Z przykrością stwierdzam, że taki stan długo się jeszcze nie zmieni. Tym bardziej mi miło, że marka Unilever zabrała głos w tej sprawie, mam cichą nadzieję, że inne firmy pójdą w jej ślady. Chciałabym jeszcze docenić działania innych marek, które zachowują zdrowy rozsądek i dystans. Nie do końca liczą się dla nich słupki, wciąż dostrzegają potencjał w tych maluczkich, a jakże wartościowych ludziach, którzy na swoje dobre imię pracowali bardzo długo, a nie w jednej chwili kupili sobie popularność.

Jeszcze raz gromkie brawa dla Unilever, życzę sobie i innym jak najwięcej takich dobrych wieści.

# Newsy producenci
 reklama