Pierwszym wyjazdem z naszą marką był Düsseldorf - duże targi kosmetyczne, na których wypadliśmy całkiem nieźle mimo słabego przygotowania/ patrząc z perspektywy czasu.
Jesteśmy obecni i bardzo aktywni w krajach Europy Południowej. Bardzo chcielibyśmy zaistnieć w krajach Europy Zachodniej, takich jak Francja i Niemcy (mam oczywiście na myśli dystrybutora naszej marki w tych krajach). Nie jest to oczywiście łatwe, bo kraje zachodnie, a w szczególności wspomniane Francja i Niemcy, bardzo zwracają uwagę na kraj pochodzenia i wybierają krajowe produkty.
Strzałem w 10 w naszym przypadku stały się Włochy. Wynika to pewnie z tego, że co roku prezentujemy swoją markę na targach Cosmoprof w Bolonii. Współpracujemy na tym terenie z kilkoma dużymi szkołami makijażu, które szkolą swoich uczniów na produktach naszej marki. Najtrudniejszym wyzwaniem, by rzeczywiście dobrze rozwijać eksport, jest znajomość języka, kultury oraz trendów, jakie dominują w branży beauty w poszczególnych krajach.
Według mnie targi wciąż mają ogromne znaczenie dla rozwijania eksportu. Budują większe zaufanie przyszłych kontrahentów oraz konsumentów do marki. Pokazują autentyczność i pozwalają nawiązać osobiste relacje z kontrahentami. Co roku bierzemy czynny udział w zagranicznych targach. Najbardziej istotne dla nas są targi w Bolonii, które są największymi targami kosmetycznymi w Europie.
Naszym największym sukcesem eksportowym było pozyskanie dystrybutora w Palestynie. Obsługiwał on dodatkowo kraje ościenne, takie jak Izrael, Jordania, Liban.
Moim zdaniem hasło Pl-Beauty i drużynowa współpraca w zakresie rozpoznawalności polskich marek za granicą, byłaby bardzo dobrym rozwiązaniem. W pojedynkę ciężko będzie rywalizować z wielkimi markami zachodnimi, które przez lata pracowały na swoją widoczność i renomę na rynkach światowych. Oczywiście są marki, które odnoszą sukcesy w tej dziedzinie. Według nas najbardziej rozpoznawalnymi markami za granicą w sektorze makijażu są Inglot i Eveline.
