Zielony Ład, który wdraża Unia Europejska, to ważna idea z perspektywy przyszłości planety i przyszłych pokoleń. Oznacza to jednocześnie wiele kompletnie nowych rozwiązań, które realnie wpłyną na biznes. Aktualnie trwają prace nad gigantyczną liczbą zmian legislacyjnych, które zdaniem Komisji Europejskiej powinny zostać zaimplementowane jak najszybciej. W efekcie biznes czeka gorący okres dostosowywania się do nowych wymagań.
Regulator daje odczuć jasno, że jest za zieloną rewolucją, biznes wysyła sygnały, że wolałby podejście ewolucyjne. Gdy jedna strona mówi o kurczącym się czasie na wprowadzenie gruntownych zmian, druga mówi o ich kosztach, które mogą dla wielu firm być zabójcze. Na pewno dostosowanie się do nowego będzie wymagało nie tylko odpowiednich nakładów finansowych, ale również wysoko wykwalifikowanych ludzi w firmach. Przed działami ds. wdrożeń oraz działami R&D na horyzoncie widać już mnóstwo wyzwań. Bycie na bieżąco, z tym, co nadchodzi, i jak to właściwie interpretować, wymusi również na organizacjach branżowych konieczność częstych szkoleń i warsztatów dla firm członkowskich, by pomóc im przejść możliwie najłagodniej przez złożony proces transformacji.
Dla branży kosmetycznej najistotniejsze zmiany dotyczą przede wszystkim rewizji rozporządzenia. Jest to bowiem jeden z najważniejszych projektów regulacyjnych, który będzie mieć wpływ na jej przyszłe funkcjonowanie. Dotychczas obowiązujące w UE rozporządzenie kosmetyczne 1223/2009/WE ma już 13 lat i jego rewizja była już zresztą jakoś przez branżę spodziewana. W październiku ubiegłego roku Komisja Europejska w końcu ogłosiła takie plany. Planowana rewizja ma przede wszystkim wdrożyć Strategię ws. Zrównoważonych Chemikaliów (Chemicals Sustainability Strategy, CSS), która jest jednym z kluczowych elementów Zielonego Ładu. Zmiany w przepisach są proponowane w pięciu obszarach: zarządzania substancjami, współczynnika oceny mieszanin (MAF), definicji nanomateriału, przyszłości komitetu naukowego SCCS oraz oznakowania produktów.
Proponowany kształt zmian stawia jednak sektor kosmetyczny pod ścianą. Z perspektywy regulatora postrzegany jest postrzegany bowiem jako bliższy ciężkiej chemii a nie farmaceutyce, co stoi w sprzeczności ze zdrowym rozsądkiem. Takim najwymowniejszych przykładem jest zmiana w ocenie substancji niebezpiecznych. Chodzi tu o dwa mechanizmy: GRA (Generic Risk Assessment), czyli zakazywanie stosowania substancji jedynie na podstawie oceny zagrożenia, oraz essentiality jako jedyne kryterium wyłączenia spod tego zakazu. Ten pierwszy mechanizm przeczy idei, że dawka czyni trucizną, stosowaną od zawsze w farmacji. Ten sam składnik może być przecież cudownym remedium lub śmiertlenym zagrożeniem – tylko w zależności od stężenia. Skreślanie więc tak wielu realnie dobrych i sprawdzonych składników, tylko dlatego, że potencjalnie mogą być szkodliwe, jest reakcją nieadekwatną do skali zagrożenia. Natomiast, jak źle rozumiana „niezbędność” może zaszkodzić sektorowi kosmetycznemu, i jak naprawdę konsumenci oceniają przydatność kosmetyków w ich codziennym życiu, fantastycznie mówił John Chave z Cosmetics Europe.
Rewolucyjne podejście zwykle oznacza wylanie dziecka z kąpielą. Kosmetyki dostępne na rynku są bezpieczne. Powstają z przebadanych i nieszkodliwych dla zdrowia składników, produkowane są w sterylnych warunkach, są przy tym odpowiednio pakowane, by jak najdłużej zachować ich pożądane właściwości. Obecna narracja Brukseli może iść w sukurs wcale przecież nierzadkim teoriom spiskowym związane z „trującymi” kosmetykami. Daje paliwo wielu influencerom, którzy na mitach związanych ze szkodliwością takich czy innych substancji zbudowali swoją rozpoznawalność i mają realny wpływ na decyzje konsumenckie.
Niemal wszyscy prelegenci i dyskutanci podczas eventu PSPKD podkreślali, że zrównoważony rozwój jest czymś szalenie ważnym w naszej rzeczywistości. Jednak zachowanie tego idealnego stanu równowagi, ratującego świat przed katastrofą klimatyczną, wymaga nie tylko zrównoważonej produkcji, ale też zrównoważonej konsumpcji – i nie dotyczy to tylko konsumentów, którzy mieliby kupować mniej, ale samoograniczającego się biznesu. Zrównoważona produkcja musi być jednak wciąż ekonomicznie opłacalna, z czym zdaniem Małgorzaty Wadzińskiej, prezes PSPKD, sektor radził sobie z roku na rok coraz lepiej, a inwestycje w proekologiczne rozwiązania były na przestrzeni ostatnich lat naprawdę wyraźne. Jednak okazuje się, że to wciąż było za mało. Wygodne życie, dostęp do wielu produktów na wyciągnięcie ręki, z których nie wszystkie na pewno powstają w sposób zrównoważony, spowodował, że wzrastał komfort życia, ale rósł też ślad środowiskowy, a zdolność planety do biokumulacji sukcesywnie się wyczerpywała. Rosły tony opakowań, które nie nadawały się do recyklingu. Rosły emisje gazów cieplarnianych. Rosło zużycie energii. Rosło związane z tym wszystkim zanieczyszczenie wód i gruntów.
Małgorzata Wadzińska podkreśla, że systemowość zmian, wpłynie na wiele aspektów prowadzenia biznesu kosmetycznego/detergentowego: od odpowiedzialnego pozyskiwania surowców, ekoprojektowania opakowań i formulacji, inwestycji w przyjaźniejsze środowisku procesy produkcyjne, zmiany dotyczący deklaracji mareketingowych (bardziej skuteczna walka z „greenwashingiem”), przywracanie opakowań i materiałów do bioobiegu. To wszystko wymagać będzie dodatkowo skrupulatnego raportowania w oparciu o bardzo szczegółowe czynniki. Wiele dobrowolnych obecnie działań na rzecz "zrównoważonego rozwoju" stanie się zatem działaniami obowiązkowymi. Wymogi regulacyjne będą miały szerszy zakres i będą bardziej rygorystyczne. Być może to twarde prawo, ale obowiązujące prawo, okaże się jedyną możliwą motywacją do rzeczywiście poważnych reform na rzecz środowiska?
Choć w kuluarach nie brakowało również mniej optymistycznych opinii, że UE chce być liderem tych zmian globalnie, tylko, że ceną będzie spadek konkurencyjności europejskiego biznesu względem konkurentów z Azji czy Ameryki. Entuzjaści zmian cytują Churchilla, że nie wolno zmarnować dobrego kryzysu. Sceptycy, że koszty bezkompromisowej reformy, realizowanej w trudnym gospodarczo i politycznie momencie, spadają na przedsiębiorców, a dla niektórych Zielony Ład może okazać się wiekiem do trumny. Realiści godzą obie strony, uważając, że najwyższy czas na wprowadzenie wielu zmian, ale ich zdaniem UE powinna mocniej współpracować z biznesem, nie zawsze działając jak reformacyjny taran, ale idąc na kompromisy w postaci dłuższych okresów przejściowych czy choćby częściowego refinansowania kosztów dostosowywania firm do unijnych regulacji.
Wiemy, że zmiany dla biznesu są właściwie nieuniknione. Zmienia się podejście systemowe, ale nie jest ono oderwane od zmieniających się postaw klientów już teraz. Władze Stowarzyszenia przekonują, że kwestie środowiskowe są coraz silniejszym bodźcem decydującym o wyborach podejmowanych przez konsumentów. Segregacja odpadów, ograniczanie marnowania żywności i ograniczanie zużycia wody, to dziś najczęściej deklarowane proekologiczne zachowania. Coraz większa grupa deklaruje także poszukiwanie informacji o wpływie na środowisko produktów, które kupują. Coraz więcej konsumentów jest skłonnych zapłacić wyższą cenę za produkty bardziej przyjazne środowisku. Prośrodowiskowe postawy stają się elementem budowania dobrego wizerunku firm i marek, trwałych przewag konkurencyjnych i potencjału eksportowego produktów branż kosmetycznej i detergentowej.